wtorek, 2 sierpnia 2016

Zostały 4 dni wyzwania: 30 dni do świetnej sylwetki na ślub

Nie jestem typem princeski, która od 10 lat wie, jak będzie wyglądać jej wymarzona suknia ślubna. Nawet nie jestem z tych, które szukając księcia na srebrnym rumaku, zaglądają do każdego sklepu po idealny pantofelek, nadający się na atrakcyjne zgubienie na schodach - na pierwszą randkę poszłam w tenisówkach, na drugą w najkach. Swojego ślubu nie wyobrażałam sobie w wieku 7 lat i jakoś mnie to od tamtego czasu dalej nie obchodziło. Jako dziecko bawiąc się lalkami w mojej wyobraźni ślub ograniczał się tylko do słów "no, to możecie się pocałować". Czasem niepewny Ken wypowiadał "czyli jesteś już moją żoną?". Wyzwanie 30 dni do świetnej sylwetki, o którym pisałam tutaj, rozpoczęłam dlatego, że tak mało czułam się "bridal", "panna młoda", za mało "że to już". Ciekawiło mnie, co robi masa kobiet przed weselem. Myślałam, że panny młode ćwiczą, dobrze się odżywiają. Okazało się... że wcale nie. Teraz minęło 20 dni tego wyzwania. Co mogę już podsumować? Co odkryłam? Czy czegoś się nauczyłam?